W jaki sposób tłumacze audiowizualni kreują rzeczywistość?
Włączasz odcinek wyczekiwanego serialu. Ustawiasz polskie napisy. Dajesz się porwać rozrywce. Gdy tylko odcinek dobiega końca, bez wahania przechodzisz do kolejnego. Brzmi znajomo?
A wiesz, że na samym końcu czeka na Ciebie jeszcze jeden napis? Ten z nazwiskiem osoby odpowiedzialnej za przygotowanie polskiego tekstu – osoby, dzięki której nadążamy za fabułą, śmiejemy się z żartów i poznajemy charakter bohaterów. Choć powoli rośnie świadomość roli odgrywanej przez tłumaczy, wciąż zdarza się zapomnieć, że Szekspir wcale nie pisał po polsku. Z czym na co dzień mierzą się tłumacze audiowizualni? Jak kreują rzeczywistość i wpływają na rozwój języka? O tym w poniższym artykule.
Tłumaczenie jest jak pudełko czekoladek…
Naprawdę nigdy nie wiesz, na co trafisz. Załóżmy, że zlecenie dotyczy przygotowania napisów do komedii romantycznej. Brzmi lekko i przyjemnie – dialogi o miłości, rozmowy o sprawach codziennych, sporo scen „z życia wziętych”, wystarczy więc odnieść się do własnego doświadczenia, by dobrać odpowiednie słowa.
Gorzej, jeśli okaże się, że bohaterowie używają slangowego języka, często nawiązują do swojej kultury albo mają nietypowe hobby, które wymaga znajomości specjalistycznej terminologii. Dla przykładu – na Netfliksie można obejrzeć japońskie reality show Ainori Love Wagon, czyli program, który pomaga młodym ludziom poznać się i dobrać w pary podczas podróży tzw. Busem Miłości. Przeważająca część odcinka rzeczywiście mija na luźnych rozmowach między uczestnikami. Bywa śmiesznie, niezręcznie, wzruszająco, a język wypowiedzi pozostaje dość prosty i jednoznaczny. Ta sielanka trwa, dopóki bohaterowie nie wezmą udziału w wykładzie na temat kondycji indyjskiej gospodarki czy treningu boksu tajskiego, podczas którego jak z karabinu padają fachowe nazwy ciosów.
Kolejny przykład – Live – koreańska drama obyczajowa przedstawiająca losy policjantów. W Korei Południowej hierarchia pełni ważną rolę i definiuje sposób zwracania się do współpracowników. Oprócz rozstrzygnięcia i ustalenia stopnia formalności między bohaterami trzeba jeszcze opracować polskie odpowiedniki stanowisk policyjnych. Tutaj bardzo łatwo wpaść w pułapkę i zasugerować się angielskimi zwrotami. „Officer” w pierwszym odruchu aż się prosi o dosłowny przekład „oficer”, a przecież w języku polskim z tego terminu korzystają wojskowi, nie policjanci. Jak można wybrnąć z tej sytuacji? Nasze propozycje to „funkcjonariusz” lub „posterunkowy”.
Tłumacze audiowizualni badają, sprawdzają, zasięgają języka
W takich momentach powinny ujawnić się dwie z najważniejszych cech tłumacza AVT (i nie tylko) – dociekliwość i skrupulatność. Niekiedy za przetłumaczeniem 42 znaków (jednej linii napisów) stoi kilkanaście, a nawet kilkadziesiąt minut dogłębnego researchu bądź konsultacji merytorycznej. Dotyczy to zarówno samej terminologii, jak i stylu wypowiedzi. Zdarzają się bowiem produkcje osadzone całkowicie w tematyce więziennej (mile widziane grypsowanie), sportowej (miłośnik danej dyscypliny szybko wyłapie błędną terminologię) czy czysto rozrywkowej (znajomość popkultury obowiązkowa).
Tłumaczenia pośrednie: braki w tekście źródłowym
Często zdarza się, że produkcje krajów nieanglojęzycznych i tak najpierw są tłumaczone na angielski, a dopiero później przesyłane dalej. To oznacza, że pracując nad napisami do seriali koreańskich, japońskich czy chińskich, mamy do czynienia z tłumaczeniem pośrednim (przekład z przekładu). Niestety bywa i tak, że pośredni tekst źródłowy jest pełen luk – tracimy dostęp do niuansów oryginału, które mogą podpowiadać, jakie relacje łączą bohaterów (co zdradzają tytuły grzecznościowe), gier słów, a także odniesień kulturowych. Otrzymany tekst, surowy i uboższy o językowe smaczki, czasami jedynie zarysowuje kontekst danej sytuacji, przez co ratunku trzeba szukać w obrazie wideo.
Busted, koreański serial z pogranicza gatunków variety show / mystery fiction, to czysta rozrywka pełna absurdalnego humoru. Twórcy bawią się konwencją, co chwilę puszczając oczko do widza. Język musi oddawać tę dynamikę – angielskiej templatce brakuje jednak lekkości i polotu oryginalnego scenariusza. Oto dwa przykłady z pierwszego sezonu tej serii:
- Kontekst: jeden z bohaterów, przekonany, że popełnił zbrodnię i jest poszukiwany przez policję, w komiczny sposób próbuje się maskować. Po ulicy chodzi więc w kapciach i wzorzystej siatce na głowie.
- Kontekst: ten sam bohater groteskowo usiłuje zgubić trop policjantów. Kładzie się na ziemi, chowa za krzakami i dramatycznie się rozgląda.
Czy tłumacz audiowizualny może kreować rzeczywistość?
Język w rękach tłumaczy to wbrew pozorom potężna broń. Przecież aby dane wyrażenie „przyjęło się” wśród odbiorców, ci najpierw muszą się z nim oswoić, czyli wielokrotnie je przeczytać bądź usłyszeć. W psychologii podobny zabieg ma nawet swoją nazwę: efekt czystej ekspozycji. Niekiedy bowiem naszym kryterium przy ocenianiu poprawności słowa jest argument: „Jakoś dziwnie mi to brzmi”. Taka opinia często pada m.in. w kontekście dyskusji na temat feminatywów, które są przecież poprawne językowo, ale zostały wyparte przez swoje męskie odpowiedniki.
Złe praktyki
Wspomniane feminatywy idą w parze z inkluzywnością. Twórcy rozmaitych mediów coraz częściej opowiadają o losach różnorodnych bohaterów – przedstawicieli mniejszości etnicznych, religijnych czy seksualnych. W najnowszym sezonie hitu Netfliksa – Sex Education – występuje osoba niebinarna, która przedstawia się zaimkami they/them. Tutaj niestety w tłumaczeniu zastosowano jedną z najczęstszych technik przekładu – parafrazę – i tak sformułowano zdanie, by w ogóle nie wskazywać płci:
Takiej sytuacji można łatwo uniknąć – język polski jest inkluzywny. Wystarczy zajrzeć na stale rozwijaną stronę z formami neutratywów.
Ciekawostka: tłumaczeniowa wpadka sprzed lat w „Jamesie Bondzie”
Magdalena Adamus (tłumaczka audiowizualna oraz autorka bloga Catus Geekus) opisała sprawę nietypowego spolszczenia imienia Pussy Galore – bohaterki bondowskiego Goldfinger. Kobieta przedstawiła się jako… Cipcia Obfita.
Film, wraz z niesławną już wersją tłumaczenia, był dostępny na HBO. Jak do tego doszło? Często bywa tak, że platformy streamingowe razem z licencją na film kupują gotowe napisy. A te wykonał najpierw Tomasz Beksiński, a potem Magdalena Balcerek, która postanowiła zachować niektóre rozwiązania poprzednika. Obecnie, w czasach ruchu #MeToo i prężnie działających inicjatyw feministycznych, takie tłumaczenie byłoby niedopuszczalne.
Tłumacze audiowizualni: wszechstronni, kreatywni, potrzebni
Każda linijka tekstu skrywa rozstrzygnięty wcześniej spór: „Która konstrukcja brzmi naturalnie?”, „Jak najlepiej przekazać sens tego żartu?”, „Czy tak brzmi specjalistyczny odpowiednik tego terminu?” itd. To godziny ciężkiej i kreatywnej pracy, niekiedy także nierówna walka z czasem. W locatheart tajniki AVT są naszą pasją – tematy lokalizacji i tłumaczeń zgłębiamy od lat. Dlatego chętnie podzielimy się z Tobą naszą wiedzą i doświadczeniem. Jeśli masz więcej pytań, napisz na info@locatheart.com.
Dodaj komentarz