Gdańsk po angielsku, czyli o (nie)tłumaczeniu nazw własnych
Decydowanie o tym, czy przekładać nazwy własne, czy jednak pozostawić je w wersji oryginalnej, nierzadko przysparza tłumaczy o ból głowy. Obie strategie mają tyle samo zwolenników, co zdecydowanych przeciwników – koniec końców wszystko zależy od woli osoby tłumaczącej, bowiem to właśnie ona odpowiada za kreowanie danej rzeczywistości. Spośród nazw własnych najwięcej wątpliwości budzą antroponimy (imiona,...