Lokalizacja oprogramowania i etapy jej optymalizacji
Młode przedsiębiorstwa oferujące oprogramowanie jako usługi bardzo często zamierzają dotrzeć do jak największej liczby klientów już na starcie albo decydują się na ekspansję dopiero wtedy, gdy produkt odniesie sukces na rodzimym rynku. Niezależnie jednak od tego, którą z tych dwóch ścieżek podążą, jedno nie ulega wątpliwości – w którymś momencie ich aplikacja będzie musiała zostać zlokalizowana.
Jedną z najpowszechniejszych metod obieranych na początku jest użycie arkusza kalkulacyjnego arkusza kalkulacyjnego konwersję plików z treścią do takiego formatu, albo poprzez przeklejenie treści. Popularność tej strategii można zapewne przypisać temu, że arkusze kalkulacyjne zapewniają przyjazne środowisko edycji tekstu w wielu językach (zazwyczaj z wykorzystaniem kolumn). Zdarza się, że tłumaczenie przypada w udziale pracownikom wewnętrznym, którzy są rodzimymi użytkownikami danego języka docelowego – nie jest to jednak najlepsza opcja, jako że dobra lokalizacja wymaga znacznie więcej niż samej znajomości mowy (więcej na temat tej często spotykanej, lecz niezalecanej praktyki można przeczytać tutaj). Ponadto arkusze wymagają niezwykle precyzyjnych instrukcji, przede wszystkim przez wzgląd na stosowane przez programistów zmienne. Z drugiej strony w arkuszach kalkulacyjnych można z łatwością umieszczać zrzuty ekranu lub linki do materiałów referencyjnych, co zdecydowanie ułatwia językowcom pracę. Mimo wszystko trzeba jednak pamiętać, że arkusze to wyłącznie pliki pośrednie i nie powinny być traktowane jako system zarządzania treścią. Mało tego – wykorzystanie arkuszy w ramach tłumaczenia nierzadko wiąże się z pewnym poważnym problemem. Niezależnie od tego, czy mamy do czynienia z formatem obsługiwanym przez Microsoft czy z formatem obsługiwanym przez Google, nigdy nie będzie to format właściwy dla aplikacji. W takich przypadkach zawsze wymagana jest konwersja lub kopiowanie – a to potrafi pochłonąć mnóstwo czasu. Aby uniknąć tego typu komplikacji, możemy pracować bezpośrednio w plikach natywnych aplikacji (na przykład JSON, YAML, XML czy PHP), ale jako że wymagają one zastosowania pewnej struktury, rzadko edytowane są przez osoby niezwiązane z kodowaniem.
Czy istnieje zatem jakaś alternatywa? Dobrym posunięciem może być przesłanie plików do dostawcy usług językowych. Wyspecjalizowana firma (zazwyczaj doświadczona i rzetelna agencja tłumaczeń taka jak locatheart) najpewniej dysponować będzie systemem zarządzania tłumaczeniami lub narzędziami usprawniającymi pracę tłumacza (CAT) pozwalającymi na odfiltrowanie elementów struktury (zmiennych i identyfikatorów kluczy lokalizacyjnych) za pomocą wbudowanych funkcji lub wyrażeń regularnych. Co więcej, dostawca usług językowych – oprócz dostarczenia kompletnego przetłumaczonego pliku w oryginalnym formacie – może zaoferować usługi związane z zarządzaniem pamięciami tłumaczeniowymi, dzięki którym nie jest konieczne wyodrębnianie i zlecanie wyłącznie nowych fragmentów. Można po prostu przesłać cały plik źródłowy za każdym razem, gdy zostanie on zaktualizowany, a dostawca usług językowych – posiłkując się pamięcią tłumaczeniową – podtłumaczy fragmenty, które zostały przetłumaczone w poprzednich zleceniach, i wyceni jedynie koszt przygotowania nowej treści. Może on także opracować glosariusz z najważniejszymi frazami i tym samym zapewnić spójność terminologiczną wszelkich przyszłych tłumaczeń – co w przypadku arkuszy byłoby praktycznie niemożliwe.
Jak więc przygotować się do powierzenia lokalizacji partnerowi zewnętrznemu? Jak można się domyślić, takie posunięcie w znacznym stopniu pozbawia zespoły produktowe lub deweloperskie kontroli nad przedsięwzięciem. Deweloperzy z pewnością zauważą różnicę, jeśli tłumaczenie danego elementu ulegnie zmianie, nie będzie jednak żadnego pracownika wewnętrznego, który mógłby zarządzać procesem oraz oceniać jakość i pomagać w utrzymaniu jej na właściwym poziomie. Przedsiębiorstwa o stałych wymaganiach lokalizacyjnych oraz regularnym przypływie nowych treści często decydują się na wdrożenie lokalizacji jako procesu wewnętrznego i wyznaczają specjalną osobę (lub zespół), która centralizowałaby potrzeby tłumaczeniowe całej firmy, tym samym tworząc efekt synergii i generując spore oszczędności. Osoba ta musiałaby dysponować narzędziem pozwalającym na zarządzanie treściami wielojęzycznymi i projektami lokalizacyjnymi oraz umożliwiającym sprawną komunikację z dostawcą usług językowych. Więcej informacji o tym, jak zostać wewnętrznym koordynatorem tłumaczeń, można znaleźć tutaj.
Istnieją dwa rodzaje systemów zarządzania tłumaczeniami. Pierwszy z nich (obejmujący narzędzia takie jak Lokalise, Phrase Strings i Crowdin) przeznaczony jest konkretnie do bezpośrednią integrację z repozytorium kodu (czasem także z narzędziami do projektowania). Niestety mają także swoje minusy – należy do nich na przykład niewielka liczba dostępnych dostawców usług czy obsługiwanych formatów (zazwyczaj wymagane są pliki zawierające klucze lokalizacyjne). Ponieważ jednak narzędzia te są stale udoskonalane, ich wady już wkrótce mogą stać się przeszłością. Jeśli dane rozwiązanie spełnia oczekiwania firmy (zwłaszcza te dotyczące lokalizacji produktu), z pewnością przyniesie spore korzyści.
Drugi rodzaj, obejmujący narzędzia takie jak memoQ, Phrase TMS czy XTM Cloud), ma nieco szersze zastosowanie. Jako że technologie te nie są skoncentrowane wyłącznie na lokalizacji oprogramowania, odpowiadają na potrzeby większej liczby działów – a ponieważ pozwalają na dowolny dobór dostawców usług, można z łatwością podjąć współpracę z jakimkolwiek freelancerem czy agencją tłumaczeń. Ponadto zapewniają znacznie więcej opcji konfiguracyjnych związanych z przepływem pracy tłumaczeniowej i filtrami plików. Biorąc pod uwagę wszystkie te zalety, zdecydowanie warto śledzić rozwój tych narzędzi i korzystać z najnowszych usprawnień. Pomóc mogą nam w tym wyniki badań rynkowych przeprowadzanych każdego roku przez niezależną firmę konsultingową Nimdzi.
Przejdźmy do omówienia kwestii wyceny. Użycie dobrze skonfigurowanego systemu zarządzania tłumaczeniami ze wszelkimi potrzebnymi integracjami czy narzędziami CAT może poskutkować aż 30 procentowym obniżeniem kosztów przekładu w porównaniu ze standardowymi stawkami za słowo. Oszczędności tego typu możemy uzyskać dzięki podtłumaczeniu treści za pomocą silników tłumaczeń maszynowych (opartych na SI lub sieciach neuronowych) oraz wykorzystaniu wcześniejszych przekładów zachowanych w pamięci tłumaczeniowej. Ponadto kierownik ds. lokalizacji (lub – w przypadku większych wolumenów – cały zespół) zapewnia zgodność z wytycznymi firmy (poprzez przygotowanie poradników stylistycznych) oraz spójność terminologiczną (poprzez prowadzenie baz udostępnianych językowcom w ramach zleceń).
Na koniec należy wspomnieć o metodach dostarczania językowcom materiałów referencyjnych i kontekstu. Do najprostszych z nich należy przygotowanie zrzutów ekranu lub linków do makiet i umieszczenie ich w narzędziu. Można też dodać odpowiednie linki jako metadane w plikach z kluczami lokalizacyjnymi. Najbardziej zaawansowaną metodą jest zintegrowanie dwóch obszarów – designu i dewelopmentu – oraz dopilnowanie, by treść została poprawnie sformatowana jako klucze w narzędziu do projektowania.
Jak widać, istnieje wiele sposobów na lokalizację oprogramowania. Wybrana opcja musi jednak nie tylko być dostosowana do bieżących potrzeb firmy, lecz także uwzględniać jej dalszy rozwój. Wdrożenie tymczasowych lub nieprzemyślanych rozwiązań może wiązać się z dużym ryzykiem oraz skutkować znacznym długiem technologicznym i niską jakością językową. Profesjonalni konsultanci do spraw lokalizacji, tacy jak wewnętrzny kierownik ds. lokalizacji, architekt rozwiązań reprezentujący dewelopera systemu zarządzania tłumaczeniami czy doświadczona agencja tłumaczeń, z pewnością zdołają zbudować efektywne procesy, również w ramach współpracy długoterminowej.
O autorze
Dawid Dorynek
Kierownik ds. lokalizacji z przeszło 11-letnim doświadczeniem – zarówno po stronie biura tłumaczeń, jak i firm oferujących oprogramowanie jako usługi. Zręcznie manewruje między potrzebami biznesu i technologii. Zbudował procesy lokalizacyjne i zarządzał nimi w takich firmach jak BSH (Bosch Group) czy AirHelp. Jego głównym celem jest pomaganie przedsiębiorstwom w międzynarodowej ekspansji oraz docieraniu do nowych rynków i klientów.
Dodaj komentarz